Now Reading
Wkręcony w golfa

Wkręcony w golfa

Jeszcze nie tak dawno golf kojarzył mu się jednoznacznie: nudy! Frontman zespołu Afromental, jeden z jurorów popularnego muzycznego show Wojtek „Łozo” Łozowski o tym, jak to się stało, że ze sceptyka stał się fanem zielonego sportu.

Golf&Roll: Od kiedy wiedziałeś, że chcesz zostać muzykiem?

Łozo: Od najmłodszych lat. Zawsze byłem artystyczną duszą i lubiłem występować. Dawanie  rozrywki innym ludziom, bycie na scenie sprawiało mi wielką przyjemność.

Golf&Roll: Jakie były początki zespołu Afromental?

Łozo: Jeśli chodzi o sam początek, to najpierw poznaliśmy się z Tomsonem i rozpoczęliśmy rajd po klubach studenckich w Olsztynie. Ludziom zaczęło się to podobać. Pewnego razu pojechaliśmy na festiwal Gama w Kołobrzegu, gdzie udało nam się zdobyć wyróżnienie. Ten festiwal pokazywała telewizja Polsat i tak naprawdę, był to pierwszy nasz publiczny występ. Z zawodową dużą sceną i zawodowymi muzykami. Po powrocie do Olsztyna pomyśleliśmy o tym, by założyć zespół i zaczęliśmy wybierać chłopaków. Później było granie po różnych miejscach za przysłowiowy browar, aż w końcu wystąpiliśmy na 60-leciu Szkoły Muzycznej w Olsztynie. Tak się złożyło, że grał tam również przyszły producent naszej pierwszej płyty Grzesiu Piotrowski, bardzo fajny jazzman, później nasz bardzo dobry kolega. To on pomógł nam dostać się do dużej wytwórni do EMI Music Poland, w której jesteśmy do dzisiaj.

Golf&Roll: Trudno było przebić się w showbiznesie?

Łozo: To kwestia przypadku, trochę szczęścia, ale chyba też dużo takiego mojego dystansu i luzu, który ludzie jakoś tam polubili. Gdy przeprowadziłem się do Warszawy, wszyscy w domu mówili: „Trzeba mieć plecy, by coś osiągnąć”. Ja natomiast rzuciłem studia w cholerę i powiedziałem sobie: „Jadę podbijać  świat”. No i pojechałem. Postudiowałem ekonomię pół roku, chyba bardziej dla rodziców niż siebie, ale w tym czasie poszedłem na casting do MTV, wygrałem go i zostałem z nimi przez kolejne 4 lata. Niestety, po raz kolejny studia nie były mi po drodze. Powiedziałem sobie, że mam to gdzieś, robię swoje i najwyżej jak mi nie wyjdzie, wrócę do studiowania. Od tamtej pory było MTV, równolegle granie z Afromental i  jakoś to się wszystko powoli rozwijało. „Taniec z gwiazdami”, występy na festiwalach z zespołem, udział w filmie „Kochaj i tańcz”, serial „39 i pół”. Jak się już parę razy zahaczyło, to poszło. Myślę, że często problemem młodych artystów tu w kraju jest zajawka na bycie gwiazdą a nie tworzenie faktycznie dobrej muzy. My jako zespół konsekwentnie robimy swoje, cały czas się utrzymujemy, jesteśmy w mediach, gramy koncerty. Nie tak dawno wyszła kolejna płyta, powstały kolejne klipy. Nie jest to łatwe życie, ale wiadomo, wszystko ma swoje plusy i minusy.

Golf&Roll: Jak z twojej perspektywy wygląda muzyczny rynek w Polsce?

Łozo: Oj, rynek jest, niestety, bardzo podzielony. Tak na szybko mogę powiedzieć, że dzieli się on na tych, co są na froncie i na tych, co gardzą mass mediami, nie mają zamiaru w ogóle w to wchodzić a i tak mają dużą masę fanów. Paradoksalnie, często jest tak, że ci, co są w mediach, grają mniej koncertów i sprzedają mniej płyt. Wydaje mi się, że my jesteśmy tak trochę po środku. Między tymi, którzy chcą, by muza była dobra i trzymają się w swojej ekipie, a tymi, co mają parcie na bycie w mediach. My nie chcieliśmy zostać gdzieś z boku, myśleliśmy o zrobieniu rewolucji, by otworzyć drogę do showbiznesu dobrym zespołom i utalentowanym artystom, których w Polsce jest mnóstwo. By to oni grali na największych festiwalach, bo – jak wspominałem – to oni często mają najwięcej sprzedanych płyt. Oni a nie jakieś słodkie „podpierdółki” i dziewczyny, które śpiewają po raz kolejny o tym samym, wyglądają tak samo i mają klipy na tle ściany. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze stare wygi, które zrobiły wszystko tak, by zarabiać najwięcej pieniędzy, nawet jeśli już nie uczestniczą w mediach. To jest trochę tak, że wszyscy młodzi tylko się łechtają tym, że coś osiągnęli, zapominając o tym, że powinni jeszcze zarabiać i walczyć o  swoje miejsce w tym koszyku z gotówką. Bo z tego pieniędzy w Polsce dużych nie ma i to jest problem. Ludziom się wydaje, że te wszystkie gwiazdy, które widzą, mają niewiadomo jaką kasę. To jest bzdura. U nas jest to jest tak jakoś poustawiane, że te pieniądze znikają i niewiadomo, gdzie są. Ja osobiście chciałbym, by to utalentowani artyści byli na froncie, a nie tylko ci ładni i „produkowani”.

Golf&Roll: Jak w tym kraju zaistnieć na scenie muzycznej? Tylko przez układy?

Łozo: Nieee. Układy to jest jedno, oczywiście, że tak. My jesteśmy jednak przykładem tego, że z marzenia może wyjść coś naprawdę fajnego. Paru chłopaków z Olsztyna nagle wbiło się to tego rynku i wszyscy w Polsce kojarzą już nazwę Afromental. Czasami siedzę sobie przy oknie i myślę: „Zrobiliśmy to”. I to bez żadnych układów, bez nikogo. Czystą konsekwencją i serduchem. Przy okazji wydaje mi, że luz i dystans są bardzo ważne w tym kraju. Ludzie zaczynają to doceniać, bo mają dosyć piosenek o cierpieniu, chociaż oczywiście tego typu przebije nadal są często najwyżej na listach przebojów. Najważniejsze chyba jest konsekwentnie robić swoje i poświęcić kawał swojego życia. Jak robisz coś fajnego, pojawiają się ludzie, którzy mogą ci pomóc.

Golf&Roll: Czy takie osoby pojawiały się na twojej zawodowej ścieżce?

Łozo: Jasne. Bez tych ludzi byłbym dalej na początku. Spotkaliśmy na swojej drodze  osoby, jak Grzesiek Piotrowski, który na początku bardzo nam pomógł i przedstawił nas głównej wytwórni w Warszawie. Łukasz Targosz, bardzo barwna postać, który zajarał się naszą  pierwszą płytą i przekonał cały TVN, że to z nami warto zrobić muzykę do „Kochaj i tańcz” i serialu „39. i pół”. Że będzie to coś świeżego, nowego, fajnego. Dzięki niemu na pewno zdobyliśmy dużą popularność, bo film i serial były masowo oglądane. Wiesz, w tym biznesie jest mnóstwo syfu i ludzi, którzy kładą ci kłody pod nogi. Jest jednak kilku takich misjonarzy, którzy faktycznie – mimo że żyją w tym świecie, w tym akwarium z grubymi rybami – chcą coś zmienić. Kiedy myśmy zaczynali, byliśmy jednym z niewielu młodych zespołów, które przebijały się do mediów. Naszą konkurencją byli Krzysztof Krawczyk czy Maryla Rodowicz. Irytowało nas to strasznie. Jak to jest, że w naszym kraju cały czas grają ci sami? Gdzie są wszyscy młodzi? Afro było jednym z pierwszych zespołów, które zaczęły się przebijać i to jeszcze na dodatek z językiem angielskim. Wszyscy pukali się w czoło i mówili, że to nie ma u nas szans, bo jesteśmy w Polsce, a tutaj się tak nie śpiewa. Nam się jednak udało się, co uważam za rewolucję w naszym kraju. Teraz nagle wszyscy chcą śpiewać po angielsku. Trochę to już przesada, bo niektórzy po prostu tego nie umieją, choć bardzo chcą, bo mają wrażenie, że są bliżej tego, co się dzieje na świecie. Ale dobrze, czuję, że coś się zmienia, że to taki okres przejściowy w Polsce, kiedy każdy ryzykuje, próbuje, szuka swojej drogi. Wracając do pytania, w MTV była taka osoba, którą nazwałem „Mamą” – Baśka Wiśniewska. Była moją producentką, która walczyła, bym to ja znalazł się w MTV. Jak najbardziej, takie dobre osoby warto w życiu spotkać. Myślę jednak, że to energia przyciąga siebie. Ludzie, którzy emanują taką sympatyczną aurą, która nie ma w sobie zawiści, czują się od razu.

Golf&Roll: Co możesz poradzić młodym ludziom, którym marzy się kariera muzyczna?

Łozo: Robić. To jest najważniejsze. Problem jest taki, że nawet jeśli zespoły nawet mają ciśnienie, chcą robić muzę i robią ją, to po pierwszej płycie trzy czwarte bandów odpuszcza. Niestety, w Polsce jest bardzo trudny rynek. Nasza pierwsza płyta też była dla nas policzkiem. Myśleliśmy naiwnie, że po jej wydaniu będzie kawior, szampany, private jet. A tu się okazało, że zostało sprzedanych 2 tys. płyt, nikt prawie nie wie, co to jest Afromental, gdzieś tam przewinie się nasza nazwa i to będzie na tyle. Debiutanci w Polsce mają bardzo ciężko i trzeba o tym pamiętać. Warto też zdać sobie sprawę, że showbiznes to jest zawód bardzo trudny, jest się ciągle w trasie, ciężko jest założyć rodzinę. Jest w tym dużo minusów, jednak jak ktoś bardzo chce, to ważne jest serducho, konsekwencja, prawda i duuużo dystansu.

Golf&Roll: Teraz sam oceniasz ludzi, którzy chcą zaistnieć na scenie. Jak to jest z tej drugiej strony?

Łozo: Śmiesznie. Na początku, kiedy dostałem tę propozycję, zastanawiałem się, czy ja w ogóle mam prawo oceniać ludzi. Jestem młodym artystą i było mi niezręcznie z myślą, że przyjdzie mi oceniać ludzi często starszych ode mnie i zespoły, którzy grają długo dłużej niż ja. Stwierdziłem jednak, że mam w sobie coś takiego misjonarskiego, że chcę, by ten rynek w kraju szedł do przodu i zmieniał się ku lepszemu. Mam wrażenie, że będąc jurorem dostałem taką szansę. Cieszę się, że biorę w tym programie udział, bo mogę powalczyć o świeżość na naszym rynku, przepchać fajne projekty. Kilka razy to się udało. Ale jest to trudne, mam na myśli ocenianie. Na początku, kiedy widziałem, że ktoś jest wrażliwy, zestresowany, a sam wykon był kiepski, miałem problem z powiedzeniem komuś, że jest słaby. Nie mam w sobie czegoś takiego, że chcę zrównywać ludzi z ziemią, by tylko zrobić show. To nie mój styl.

Golf&Roll: Czujesz się już celebrytą?

Łozo: Mi celebryta kojarzy się nieco inaczej niż taka po prostu postać publiczna. Celebryta to dla mnie osoba, która chodzi non stop na bankiety, pojawia się na tych wszystkich zlotach, gdzie jest dużo fotografów, zdjęć itd. Ja się w takie coś raczej nie bawię. Oczywiście, jak zainteresuje mnie jakaś impreza, to idę. I tam są i zdjęcia i celebryci. Zależy, jak definiować to pojęcie. Jeżeli, że jest to osoba publicznie kojarzona, to tak, jeśli że jest to osoba, która chce się pokazywać się wszędzie i cały czas, to nie.

Golf&Roll: Kiedy i jak zainteresowałeś się golfem?

Łozo: Pochodzę z Olsztyna i całe szczęście przy Olsztynie mamy piękne pole golfowe w Naterkach. Nasz basista, Wojtek Witczak-Lajan wpadł na pomysł, żeby spróbować. Że jest taki kumpel Adaś, który pokaże, co i jak. Pomyślałem sobie: „Daj spokój. Golf? To jest dla jakichś starych dziadów, nudne to jak flaki z olejem, w to grają bufony i goście w sweterkach”. Potem pojechałem na tego golfa, pomachałem kijem i powiedziałem: „Co to za czad”. Już na samym range’u mi się spodobało. A jak już wyjechałem pierwszy raz na pole, to byłem już zachwycony. Co to za jaja, odrywasz się od świata, jesteś nagle w miejscu, gdzie nie ma innych problemów niż ten, jak uderzyć tę cholerną piłkę, by poleciała tam, gdzie się chce. To jest dla mnie najfajniejsze w golfie. Obcowanie z przyrodą, spokój cisza, ćwierkające ptaki. Tak się zaczęło. Przez naszego basistę sam się wkręciłem a jak już wpadłem, to przez okrągły rok grałem cały czas.

Golf&Roll: To jest twoja pasja, czy po prostu sposób na spędzanie wolnego czasu?

Łozo: Coś pomiędzy tym a tym. Może nie nazwałbym tego pasją, bo jest nią dla mnie przede wszystkim muzyka i bycie na scenie. To sport, który cenię prawie tak jak snowboard. Po prostu lubię to. Pewnie nie będę nigdy mistrzem świata, ale chciałbym nauczyć się na tyle grać, by równać się z innymi amatorami i pojechać sobie czasami w świat popykać z jakąś fajną grupą ludzi. Plan jest taki, by nauczyć się dobrze teraz,  a jak będę miał więcej i czasu, i lat, pojeździć po świecie i regularnie grać.

Golf&Roll: Jak oceniasz obecnie swój poziom?

Łozo: Przede mną dużo nauki, ale myślę, że te 5 tys. piłek wywaliłem już na pewno. Wiadomo, to jest taki sport, w którym trzeba ćwiczyć. O tym nie możesz przeczytać w książce, a potem po 3 dniach jako tako dawać radę. To musi ci po prostu wejść w geny, w ruch. Jakbym poćwiczył sezon, dwa, to myślę, że będzie dobrze. Przez pierwszy rok grałem dużo, potem w kolejnym sezonie już tylko parę razy, następny był w ogóle pusty. Teraz postanowiłem wrócić do golfa na porządnie. Jest to taki mocno średni poziom, ale coś tam gram. Myślę, że moją mocną stroną jest short game na krótkie dystanse. Za to w ogóle nie umiem grać jeszcze driverem. Swego czasu 3 wood uderzałem już dosyć daleko. Mój rekord to 220 m, jednak wciąż nie ma konsekwencji w moich uderzeniach.

Golf&Roll: Czy według ciebie stereotyp odnośnie golfa jest w Polsce nadal silny?

Łozo: Chyba tak.  Ja taki miałem. To nie jest dobre, bo okazuje się, że w tym sporcie w ogóle nie o to chodzi. Golf to dla mnie przyjemność, wyciszenie się, oderwanie od świata, dobra zabawa. Oczywiście nie jest to tani sport, ale z drugiej strony – teraz wszystkie dyscypliny, jeśli chcesz już grać i potrenować na poważnie, trochę kosztują. I cały ten stereotyp, że wszyscy są sztywni i że jest dziwna atmosfera i że jest to sport tylko dla bogatych ludzi, którzy przy golfie rozmawiają tylko o biznesach, jest kompletną bzdurą. Przepraszam teraz wszystkich tych, o których myślałem w ten sposób.

Golf&Roll: Które pole golfowe w Polsce podoba ci się najbardziej?

Łozo: Duży sentyment, jak już wspominałem, mam do pola w Olsztynie. Na polu tym grałem po raz pierwszy, leży ono koło mojego rodzinnego Olsztyna. Jeśli chodzi o stolicę, to miejscem, gdzie spędzam najwięcej czasu, są Sobienie Królewskie. Cieszę się, że to pole powstało i tak fajnie się rozwija. Jest tu fajna atmosfera i ciągle nie ma tłumów ludzi, co mogłoby mi na polu ewentualnie przeszkadzać. Miałem już okazję grać prawie na wszystkich polach golfowych w Polsce i jeśli chodzi te wokół Warszawy, Sobienie dla mnie wygrywają. Pole się jeszcze kształtuje i co przyjadę, pojawia się coś nowego. Jest fajna akademia dla ludzi, którzy dopiero się uczą, range.

Golf&Roll: Czy ktoś z zespołu Afromental gra jeszcze w golfa?

Łozo: Tak. Niewątpliwie najlepszy jest nasz basista Lajan i jest to jego mocna zajawka, bo każdą wolną chwilę spędza na golfie. Szuka informacji, zna statystyki. Oprócz tego trochę Tomson. Wkręcił nawet swoich rodziców, którzy grają teraz pod Elblągiem w Sand Valley. No i nasz drugi bębniarz Grzesiu „Dziamas”. Większość zespołu wkręciła w golfa. Swego czasu graliśmy cały sezon, powstała Liga Afromental, prowadziliśmy ranking z wynikami.

Golf&Roll: Nie myśleliście o nakręceniu jakiegoś teledysku na polu golfowym?

Łozo: Na razie nie, ale można by zrobić coś fajnego. Pewnie lepszy byłby pomysł połączenia sił, bo z tego, co wiem, paru muzyków gra, np. Kościkiewicz, czy Pelson z Molesty. W sumie to bardzo dobry pomysł!

Golf&Roll: Dziękuję za rozmowę.

„Golf&Roll” nr 2 (9)/2012

fot. G&R/Marek Darnikowski

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o