Dziennikarz sportowy w przeszłości związany ze Sport.pl, gdzie prowadził rubryki…
Phil Mickelson wygrał z Tigerem Woodsem w bezpośrednim pojedynku. O zwycięstwie i przejęciu 9 mln dol. zdecydował czwarty dodatkowy dołek rozgrywany już przy sztucznym oświetleniu.
Lepszego finiszu chyba nie można sobie było wymarzyć. Na 22. dołku 48-letni Mickelson trafił putta z mniej niż dwóch metrów i rozstrzygnął mecz na swoją korzyść. Młodszy o sześć lat Woods szansę na wygraną stracił na pierwszym dogrywkowym dołku, gdy nie zmieścił piłki w dołku z niespełna trzech metrów. Ale chwilę wcześniej, na 17. dołku, chip dał mu szansę na odrobienie straty i przedłużenie meczu.
Wybrani oglądali na polu jak zdobywcy w sumie 19 tytułów wielkoszlemowych i ikony golfa w dwóch ostatnich dekadach walczą łeb w łeb o wielkie pieniądze. Finisz przy sztucznym oświetleniu dał tej rywalizacji dodatkowy smaczek i nieco magii, której brakowało nieco wcześniej. Bo były momenty, gdy jakość ich gry była daleka od idealnej, a sam pojedynek miewał tylko przebłyski wielkiego spektaklu sportowego.
„Staram się uspokoić. Nie wiem, czy moje serce jeszcze długo pociągnie. To była niesamowita okazja. Tiger jest najlepszym golfistą wszech czasów, a tak mam teraz coś, czym mogę go nieco przedrzeźniać. Bo do tej pory tak naprawdę nie miałem”, mówił półżartem, półserio Mickelson.
Choć wielu powątpiewało w ideę rozgrywania tego pojedynku, który dwóch najbogatszych graczy świata miał uczynić jeszcze bogatszymi, to o ich starciu w piątkowy wieczór mówiło się najwięcej. A starcie oglądali też inni topowi golfiści świata z Justinem Thomasem na czele.
Woods i Mickelson grali o 9 mln dol., ale ich starcie miało też wymiar charytatywny. W różnych momentach rzucali sobie wyzwania i zwycięzca zbierał pieniądze dla wybranej przez siebie fundacji.
Ich pojedynek dał też możliwość nieco innego pokazywania golfa. Kamera weszła na green, a mikrofony podpięte u obu graczy i caddych dały szansę podsłuchania, co do siebie mówią. Początkowo ich wymiany zdań były dość drętwe, ale potem się rozkręcili. Gdy Woods trafił chip na 17. dołku, a Mickelson sknocił swoje uderzenie, to powiedział do Tigera: „Robisz mi to od 20 lat i nie mam pojęcia, czemu mnie to teraz dziwi”.
Mecz nie do końca spełnił nadzieje, jeśli ktoś liczył na to, że na każdym dołku o sukcesie będą rozstrzygać eagle’e lub birdie. Cztery dogrywkowe dołki, klimatyczny finisz przy sztucznym oświetleniu i dwie ikony golfa – to zapewniło show. Czy bez Woodsa i Mickelsona takie pojedynki też mogłyby mieć sens?