Now Reading
Donald Trump: Prezydent ze smagnięciem

Donald Trump: Prezydent ze smagnięciem

Prezydenci USA i golf to jest znany związek, choć w przypadku nowego przywódcy Stanów Zjednoczonych wciąż trudno dociec, ile w jego grze pozy, ile potrzeby biznesowej i ile prawdy.

Brzmi dobrze – niezły golfista-amator i właściciel licznych pól golfowych rządzi najsilniejszym państwem świata zachodu. Może nie należy cieszyć się przesadnie z tego powodu, ale przecież połączenie między starą szkocką grą i wielką amerykańską polityką na pewno istnieje od lat.

Liczne przykłady z przeszłości dostarczała nam historia, choćby dlatego, że 16 z minionych 19 prezydentów USA wbijało chętnie piłki do dołków i nawet putting green przy Białym Domu (powstał w 1954 roku) mógłby niejedno o tym opowiedzieć.

Sprawa z handicapem

Poważne pytania, jakim golfistą jest Donald Trump, pojawiły się w okresie, gdy kandydował na najwyższy urząd w państwie. Wcześniej nie było takiej potrzeby. Odpowiedzi były różne. Sam zainteresowany nie miał oczywiście żadnych oporów, by po swojemu się chwalić. „Te ręce potrafią wybić piłkę golfową na odległość 285 jardów”, wołał kiedyś podczas kampanii wyborczej. Innym razem podniósł argument: „Wiem, jak się wygrywa. Zdobyłem przecież niejedno mistrzostwo klubowe, a to, wierzcie mi, trudna sprawa…” Zatem policzono – wygrał takie turnieje 19 razy.

Swą golfową dumę prezentował na tle odchodzącego prezydenta Baracka Obamy, który przez osiem lat też grał dużo, przeważnie na Hawajach. W sierpniu 2016 roku zdążył przekroczyć granicę 300 rund na urzędzie i dobił do 330 na koniec kadencji. Wprawdzie Dwight Eisenhower podobno zagrał w takim samym okresie 800 rund, ale Obama przy okazji poprawił handicap 17 z roku inauguracji prezydentury w 2009 roku do „uczciwych 13” z roku finału swej odpowiedzialnej pracy. Jak potem mówił w Golf Channel: „Irony mam dobre, drive prosty, choć niezbyt imponujący pod względem długości, putting jest przyzwoity, chipping też w porządku. Tylko gra z piasku okropna.”

Trump tak by nie powiedział, to pewne. Wedle jego oświadczeń od dawna ma handicap 3, albo nawet trochę mniej, co jest – każdy amator przyzna – wynikiem doskonałym. Jeśli zaś chodzi o mężczyznę z pewną nadwagą w wieku prawie 71 lat, to jest z pewnością rezultat godny podziwu.

Swoją drogą, weryfikacją tych oświadczeń zajmowano się rzadko. Kiedyś magazyn „Forbes” podał, że ma informację o Trumpowym handicapie 4, ale dowód – podpisana karta z wynikiem rundy do redakcji dopiero miała dotrzeć. Znacznie więcej udało się dowiedzieć dziennikarzom „Golf Digest”, z których jeden zagrał z przyszłym prezydentem w 2013 i 2014 roku dwie rundy i poczynił stosowne obserwacje. Pierwsza z nich: uderza piłkę naprawdę mocno. Druga: choć działania Donalda Trumpa na polu golfowym wydają się trochę lekkomyślne, to można było dostrzec, że są jednak pod pewną kontrolą.

Szczegóły były takie, że 67-letni (wówczas) biznesmen wybijał piłkę driverem średnio na 230 jardów, kierował piłkę nieco w prawo (niski fade), co może bardziej sprzyjało grze ironami, ale dawało niezły efekt. Trump prosto to sobie wykalkulował i rzadko po pierwszym strzale pakował piłki w rough, nie wpędzał się w inne kłopoty i nie dostawał kar.

Redakcja podsumowała, że Donald Trump pod wieloma względami ma talent do golfa, choć sam nie całkiem trafnie ocenia, że najlepszą częścią jego gry jest putting. Oko fachowca dostrzega raczej mocne i skuteczne, długie uderzenia. Gra przy greenie – niezbyt subtelna (zwykle chip-and-run). Brak strachu przed piaskiem w bunkrach. Do tego zawsze duża pewność siebie – to cecha znana i w golfie pomocna. Panowie grali towarzysko, więc było sporo darowanych puttów, nawet z ponadmetrowego kręgu, ale zgrubna ocena – handicap 4, wydawała się redaktorowi rzetelna. Także Tiger Woods po grudniowej rundzie z prezydentem był pod wrażeniem. „Najbardziej zdziwiło mnie, jak daleko uderza piłkę w wieku 70 lat. Ma całkiem dobre smagnięcie”, napisał na stronie internetowej.

W dokumentacji United States Golf Association jest dziś przy nazwisku prezydenta oficjalny handicap 2,8 oraz zapis wyników 20 rund z okresu od września 2009 do czerwca 2016 (najwięcej z 2014 roku). Połowa to wyniki turniejowe, większość z pól własnych Donalda Trumpa. Kto chętny je analizować, znajdzie łatwo. Ci, którzy już przeanalizowali, dostrzegają, że prezydent podał do wyliczenia handicapu raczej niewiele z rozegranych rund, że większość wyników pochodzi z okresu letniego, gdy pogoda sprzyja, pola i grający są w świetnej kondycji.

Wątpliwości

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że jest też wiele opinii zdecydowanie poddających w wątpliwość golfowe umiejętności prezydenta Trumpa. Głośnych opinii. W styczniu zapytano znanego aktora Samuela L. Jacksona  kto jest lepszym golfistą: on, czy nowy prezydent. „Oczywiście, że ja, bo ja nie oszukuję”, odpowiedział bez namysłu aktor. Legendarny pięściarz Oscar De La Hoya też miał okazję zagrać z Trumpem i zaraz po zejściu z pola oskarżył partnera o poważne naginanie reguł.

W minionym roku wydawca magazynu „Sport Illustrated” Mark Mulvoy powiedział w „Washington Post”, że grał raz z Trumpem w latach 90. i w trakcie rundy zauważył, że partner umieszcza ręką piłkę kilkadziesięt centrymetrów od flagi. Zaskakująco szczere tłumaczenie przyszłego prezydenta brzmiało: „Oj tam, faceci, z którymi gram oszukują cały czas. Muszę oszukiwać, żeby dotrzymać  im kroku”. Podobną relację złożył w 2012 roku wokalista i muzyk hardrockowy Alice Cooper, choć był w miarę dyskretny. Spytano go o największego oszusta, z jakim grał. „Grałem raz z Donaldem Trumpem i to wszystko, co zamierzam powiedzieć”, brzmiała odpowiedź.

Można cytować kolejne i całkiem liczne relacje świadków, którzy dostrzegali, że zgubione piłki nagle znajdowały się na środku fairwayu, że pomagał im w cudownym odnalezieniu nie tylko golfista, ale jego caddie, że Trump dowolnie traktował reguły dotyczące upuszczania piłek i poprawiania ich położenia. Jeśli te relacje są prawdziwe, to golf ma z prezydentem USA poważny kłopot.

Imperator

Zagrać z Donaldem Trumpem zapewne zdecydowanej większości z nas się nie zdarzy, ale jest jeszcze Donald Trump – przedsiębiorca golfowy – właściciel 17 ośrodków i ponad 20 pól na całym świecie, choć może lepiej napisać, że w większości w USA oraz kilku poza granicami Stanów Zjednoczonych. Te najbliższe Polski są w Szkocji (Aberdeen i sławne Turnberry) i Irlandii (Doonbeg) i tam można najłatwiej poznać samemu rękę prezydenta do biznesu golfowo-hotelowego (recenzje z tej działalności są, jak niemal wszystko w życiu kontrowersyjnego miliardera – mocno zróżnicowane). Kolejne pola ma w Dubaju (Trump International GC i Trump World GC – umieszczanie nazwiska w nazwie ośrodka to znany zwyczaj inwestora). Pozostałe w ojczyźnie: począwszy od Waszyngtonu (tam ma dwa), przez Florydę (Doral ze znanym polem Blue Monster oraz Jupiter – blisko domowej posiadłości Mar-a-Lago w pobliskim Palm Beach), Nowy Jork, New Jersey, Charlotte, Los Angeles i Filadelfię. Sześć pól to pola publiczne (w tym wszystkie w Europie), reszta prywatne.

Portfolio wygląda pięknie, niektóre pola mają wspaniałą historię, związaną z Wielkim Szlemem i turniejami PGA Tour. Inne dają przykład doskonałej pracy projektantów, wśród których są Martin Hawtree, Jack Nicklaus, Greg Norman i Tiger Woods. Obok większości stają liczne nieruchomości, przede wszystkim luksusowe po amerykańsku, ociekające złotem hotele.

Dociekliwi dziennikarze policzyli, że golfowe królestwo Donalda Trumpa warte może być kilkaset milionów dolarów, choć rachunki utrudnia fakt, że wycena, także podana przez właściciela, zmienia się zależnie od okoliczności. Dla świata i wyborców może być nawet efektowne 2 mld dolarów, choć to wartość mocno zawyżona, jeśli wiedzieć, że księgowi i prawnicy prezydenta wykazują przed amerykańskimi i innymi urzędami skarbowymi zwykle spore straty z działalności. Jak są w papierach straty, to nie ma podatków – podpowiadają opinii publicznej dziennikarze „Forbesa”.

45. prezydent Stanów Zjednoczonych działa w branży golfowej mniej więcej tak, jak gra na polu: zawsze agresywnie, niekoniecznie ładnie, ale w miarę skutecznie i z głęboką wiarą, że na końcu i tak czeka go sukces. „Ktoś powiedział, że Donald Trump zbudował lub ma największą w historii kolekcję pól golfowych. Wierzę, że to stuprocentowa prawda”, rzekł kiedyś.

Tekst: Krzysztof Rawa, Golf&Roll nr 1/2017 (27)

fot. Eastnews

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o