Now Reading
Timing

Timing

 Nauczyłem się swingu golfowego z książki. „Pięć lekcji” Bena Hogana było moją biblią przez pierwszych pięć lat gry. To było w latach 80. i Hogan uchodził wówczas za osobę niemal mistyczną. Był wyjątkowy. Robił wyjątkowe rzeczy. Pokonywał wielkie trudności. Podobno jego ojciec popełnił samobójstwo na oczach małego Bena, a on sam w trakcie kariery  uległ wypadkowi drogowemu, po którym większość lekarzy nie dawała mu szans na dalszą grę w golfa. Rok później Hogen wygrał U.S. Open. Był moim bohaterem, kiedy zacząłem grać w golfa i starałem się naśladować jego swing. Nikt jednak nie powiedział mi niestety (a byłem wówczas zbyt głupi, by się zorientować), iż książka, z której się uczyłem, powinna być zatytułowana „Jak zagrać slice’a”.

Nie zdawałem sobie sprawy, że Hogan niemal przez całe życie zmagał się z hookiem. Zaczął grać „świetnie”, gdy nauczył się kontrolowanego fade’a. Prawda jest taka, że był tak „utalentowanym” graczem, gdyż nad wszystkim ciężko pracował. To on wymyślił trenowanie, gdy practise balls czy driving range nie były jeszcze w użyciu. Był jednym, który uderzał piłki z jednego miejsca godzinami. A jego koledzy śmiali się z niego.

Jedna z idei, którą Hogan zaimponował mi, gdy byłem młody, brzmiała: „Jeśli twój kij w szczyciebackswingu będzie w dobrej pozycji, możesz przejść do downswingu tak SZYBKO, jak chcesz za pomocą BIÓDR”. Twierdził, iż niemożliwe jest, by skręcać biodra zbyt szybko. Oraz że była to recepta na dalekie strzały. Uwierzyłem mu. I przez kolejnych pięć lat zmagałem się ze slice’em.

Kiedy zacząłem grać pod koniec lat 80., kamera video była czymś nowym i szybko okazała się hitem. Analiza swingu stała się gorącym tematem i golf niezwykle się skomplikował. Zamiast „swingu” wszyscy mówili o statycznej pozycji, kątach wektorach. Zamiast „machania” kijem w górę zacząłem zastanawiać się, czy naprowadzić kij do właściwej pozycji na górze backswingu, co sprawiało, że ów swing właśnie tam dopiero agresywnie się zaczynał, schodząc w dół, wiedziony w zupełności moim lewym biodrem. Miałem duże problemy; myślałem o tym, co powinienem zrobić w czasie swingu. Myślałem o wszystkim. Pomijałem poczucie czasu i rytm jako całkiem nieistotne i zastanawiałem się, dlaczego mam tyle „topów i shank’ów”.

Szukałem również jakiegoś sekretnego posunięcia, idealnego wzorca. Zawodowiec z mojego klubu, jeden z tych, których szanowałem najbardziej, gdyż oprócz tego, że był dobrym graczem, miał świetny swing, to był jeszcze życzliwym i skromnym gościem, powiedział mi kiedyś, że jeśli moja technika będzie wystarczająco dobra, to nie będę nawet potrzebował dobrego wyczucia czasu. A ponieważ mu wierzyłem, bo byłem zbyt głupi, aby to rozgryźć samemu, męczyłem się przez następnych 5 lat.

W końcu zacząłem wierzyć, że rytm i koordynacja jest w golfie WSZYSTKIM. W rzeczywistości jednak rozdzielanie techniki od koordynacji jest bardzo złym pomysłem. Technika jest koordynacją i każdy ruch jest od niej zależny. Jeśli zbyt mocno skupisz się na swojej postawie zapominasz o najważniejszej rzeczy: w impakcie lico musisz ustawić pod kątem prostym i skoordynować to z uwolnieniem.

Pozwól, że na chwilę zatrzymam się i wytłumaczę czym tak naprawdę jest „uwolnienie” kija. To moment podczas swingu, w którym główka kija wyprzedza twoje dłonie. To moment, w którym główka kija jest najdalej od twoich rąk, wtedy też kij i lewe ramię układają się w linie prostą.To najniższy punkt w łuku swingu, to również ten punkt, w którym, główka kija jest najszybsza. Celem dobrego swingu jest taka koordynacja wymachu, aby nastąpił on PRZY kontakcie z piłką. Jeśli jesteśmy rozluźnieni, tak jak zazwyczaj są dzieci, wówczas ten wymach wydarza się naturalnie dzięki sile odśrodkowej.

Tak więc pracuję nad rozluźnieniem w trakcie swinguprzez ostatnie 10 lat. Bardzo pomogła mi w tym joga. Koncentruję się tylko na poczuciu czasu i rytmie i dlatego zauważam tak wielki postęp w grze, gdy ćwiczę lewą ręką. Ostatnio słyszałem wiele komentarzy, że mój swing wygląda tak lekko, bez wysiłku i, o dziwo, zauważam, że piłkę uderzam mocniej i leci ona dalej. Związek między wysiłkiem a odległością jest bardzo efektywny i jest to coś, za co naprawdę kocham golf. Dziś moimi bohaterami są ci, których swing wygląda łatwo i lekko. Fred Couples, Ernie Els, Tom Watson, który niemal wygrał British Open w wieku 59 lat.

Ludzie myślą, że jestem „utalentowany”.  Ale mogę udowodnić, że nie o to chodzi. Przez większość życia byłem przeciętniakiem i tylko dzięki tysiącom godzin na driving range’u, mój swing wygląda tak swobodnie. Najlepiej ujął to Gary Player: musisz pracować bardzo ciężko, aby wyglądać  na naturalnego golfistę.

fot. strzalynafairwayu.pl

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o