Now Reading
Patrick Reed wygrał 82. Masters!

Patrick Reed wygrał 82. Masters!

Kapitan Ameryka podbił Augustę! Patrick Reed wytrzymał nerwy na wodzy na 18. greenie, umieścił piłkę w dołku i mógł świętować swój pierwszy wielkoszlemowy triumf.

Zielona marynarka, czek na prawie dwa miliony dolarów i miejsce wśród golfowych legend – o to się gra w pierwszy weekend kwietnia po pierwszym poniedziałku na polu Augusta National. Masters co roku dostarcza niesamowitych emocji i nie inaczej było tym razem.

Niespełna 28-letni Patrick Reed na prowadzenie wyszedł drugiego dnia, przewagę powiększył w trzeciej rundzie, gdy trafiał w nieprawdopodobny, wręcz magiczny sposób (dwa eagle!), a w rundzie finałowej wytrzymał napór rywali.

Wydawało się, że jego najgroźniejszym konkurentem będzie Rory McIlroy, który spacerował z nim w ostatniej grupie, ale golfista z Irlandii Północnej dogadać się z polem podczas Masters wciąż nie może. To jedyny Wielki Szlem, którego brak w jego kolekcji. I na zwycięstwo w Auguście będzie musiał poczekać jeszcze przynajmniej rok. W tym roku skończył na dzielonym piątym miejscu.

Niesamowity atak przypuścił Jordan Spieth. Teksańczyk prowadził po pierwszym dniu, ale potem złapał zadyszkę. Na finałową rundę ruszał z dziewięcioma uderzeniami straty do Reeda, ale na ostatni dzień przygotował formę kosmiczną. Po pierwszej dziewiątce dzieliły go od lidera już tylko cztery uderzenia, gdy schodził z 16. greenu miał taki sam wynik jak Reed. Ale ten miał przed sobą jeszcze pięć dołków do dogrania. A Spieth na 18. dołku się pomylił, zaliczył jedynego dnia bogey’a i dał rywalowi nieco luzu.

Najpoważniejsze wyzwanie rzucił Rickie Fowler. On mocno podgonił w klasyfikacji generalnej w trzeciej rundzie, w której zagrał 65 uderzeń. W finale początek miał trudny, na piątym dołku przydarzył mu się bogey, ale 11. dołków to był mocny sygnał, że on też chce mieć pierwszy wielkoszlemowy triumf w kolekcji. 6 birdie, w tym to na 18. dołku, sprawiło, że do Reeda zbliżył się na jedno uderzenie. W domku klubowym czekał na wieści z pola, ale gry rywala oglądać nie chciał. Odwrócił wręcz głowę od telewizora.

A Reed grał najlepiej, gdy to liczyło się najbardziej. Jego finałowa runda pod względem wyniku nie wygląda oszałamiająco (-1), ale ważniejsze jest to, jak reagował na to, co robili rywale. Gdy tylko ktoś się do niego zbliżał, on wyciągał z rękawa kolejnego asa. Od 14. dołka kontrolował sytuację i wystarczyło tylko (!) nie popełnić błędu do samego końca. I to mu się udało.

Turniej zakończył z wynikiem -15. Był o jedno uderzenie lepszy od Fowlera, o dwa od Spietha i o cztery od Jona Rahma.

Tiger najlepszy ostatniego dnia

Tiger Woods w swoim pierwszym od trzech lat Masters zakończył rywalizację z wynikiem +1 na dzielonym 32. miejscu. Przez trzy pierwsze dni miał spore problemy na dołkach par 5, ale w ostatniej rundzie miał na nich wynik -5. To była też jedyna runda, którą zagrał poniżej par pola. Narzekał też na swoją grę ironami – szans na birdie dał sobie niewiele.

„Wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale jestem zły z powodu mojej gry ironami. Brakowało mi wyczucia w turnieju, gdzie jest to tak ważne. Szkoda. A z drugiej strony, to był mój szósty turniej po długiej przerwie i cieszę się, że jestem w stanie walczyć z najlepszymi”, mówił Woods, który po raz pierwszy od trzech lat znów będzie w czołowej setce golfistów świata.

Garcia przeczołgany

Ubiegłoroczny triumfator Masters, czyli Sergio Garcia, bardzo szybko wypadł z walki o zwycięstwo. I to w miejscu, gdzie przed rokiem rozpoczął się jego marsz po zwycięstwo. Czy 15. dołek będzie mu się śnił po nocach? Na pewno zostanie zapamiętany na długo, bo na tym par 5 Hiszpan miał w pierwszej rundzie aż 13 uderzeń. Jak tego dokonał? Drugim uderzeniem zagrał do wody. A potem po zagraniach wedge’ami w wodzie lądował jeszcze czterokrotnie na tym samym dołku. Prawdziwa katastrofa.

Dzień zakończył z 81 zagraniami, dzień później poprawił się o trzy uderzenia i do przejścia cuta zabrakło mu 10 uderzeń. Hiszpan odpadał w elitarnym gronie. W końcu cuta nie przeszło w sumie aż 11 byłych zwycięzców Masters.

Hole in one Hoffmana

Na jedyne w turnieju hole in one musieliśmy czekać aż do ostatniego dnia. Oczywiście, wydarzyło się to na niesamowitym 16. dołku za sprawą Charliego Hoffmana. Wziął szóstkę iron, po uderzeniu nie był szczególnie zadowolony, ale gdy piłka odbiła się od fringe’a i z zawrotną prędkością wpadła do dołka, Amerykanin eksplodował z radości.

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o